Teaching with objects logo

Powinniśmy bać się strachu przed uszkodzeniem przedmiotów:

gdy protokoły ochrony powodują ryzyko

Fresco Sam-Sin

22 kwietnia, 2024

Language icon

This article is originally written in English and automatically translated by DeepL AI.

Strach w instytutach dziedzictwa rodzi uniwersalne protokoły (np. "zawsze noś rękawiczki") obchodzenia się z obiektami. Ale czy nie wierzyliśmy, że każdy przedmiot - podobnie jak my, ludzie - jest unikalny? Jeden rozmiar nie pasuje do wszystkich, a więc to protokoły narażają przedmioty na ryzyko. W dalszej części chciałbym zakwestionować protokoły, a tym samym ponownie skupić uwagę na potrzebach obiektu, a także studentów.

Przez lata nauczyłem niezliczonych studentów wartości spędzania czasu z przedmiotami. Moje przesłanie dla nich jest zawsze takie samo: im więcej patrzymy na przedmiot, tym więcej on nam powie. Kiedy tylko mogę, przynoszę swoją własną kolekcję przedmiotów na zajęcia i warsztaty. Większość z nich ma niewielką wartość ekonomiczną, a niektóre nadają się do muzeum. Ucząc, nauczyłem się cieszyć chwilami, w których widzę, jak uczniowie nabierają pewności siebie w obchodzeniu się z przedmiotami, nie wiedząc, jaka jest ich wartość. Jednak czasami mnie to denerwuje.

Ignorancja jako błogosławieństwo w przebraniu

Prowadziłem warsztaty w holenderskiej szkole średniej. Na początku wręczyłem pierwszemu rzędowi cesarską skrzynię, prosząc ich o przekazanie jej dalej. Skrzynia należała niegdyś do chana wczesnego cesarstwa Qing (ok. 1650 r.). Używał jej do wysyłania przerażających wiadomości do swoich podwładnych w swoim królestwie. Po tym, jak został dotknięty przez chana, ta skrzynia jest warta poważne pieniądze. Nie wspomniałem o jej historii ani wartości. Uczniowie podawali sobie skrzynię beztrosko, wszyscy obchodzili się z nią pewnie. Pod koniec drugiego rzędu ktoś z tyłu nawet otworzył skrzynię i powąchał ją. Nienawidził tego zapachu. Gdy skrzynia ponownie znalazła się z przodu, wieko skrzyni podążyło za nią jako oddzielna część, podobnie jak małe pudełko, które znajdowało się wewnątrz skrzyni.

Tylko wtedy, gdy skrzynia lub jej części dotarły do ostatniego rzędu, ujawniłem historię stojącą za skrzynią, wraz z jej wartością. Najwyraźniej uczniowie, którzy mieli jeszcze dotknąć przedmiotów, zaczęli się denerwować. Zachęcając ich do dotknięcia go bez strachu, niektórzy skurczyli się, trzymając skrzynię, inni ściskali pokrywę, a jeszcze inni drżeli, przekazując ją swoim rówieśnikom. Zadałem sobie wtedy pytanie, kiedy przedmiot był bardziej bezpieczny? Przed czy po usłyszeniu prawdy?

50.0% 50.0%

Protokół jako ryzyko

Przy obchodzeniu się z przedmiotami, które nie są nasze, jesteśmy bardziej ostrożni. Chcemy zachować je w całości. Uczucie to jest tym silniejsze, gdy znajdujemy się w otoczeniu dziedzictwa kulturowego. W końcu wszyscy jesteśmy zakorzenieni w idei, że kolekcje muzealne są z natury cenne i wartościowe. Dlatego za każdym razem, gdy mamy możliwość dotknięcia obiektów dziedzictwa kulturowego, odczuwamy lekki niepokój. Uczucie to jest wzmacniane przez personel, który poinformuje cię o zasadach i ryzyku związanym z obchodzeniem się z "ich" przedmiotami. Następnie prawdopodobnie będą śledzić każdy twój ruch. Wszystko to jest protokołem, a część z tego jest ryzykowna.

Wyobraź sobie Zbiory Specjalne w Bibliotekach Uniwersytetu w Lejdzie. Jest to miejsce, w którym odbywało się wiele moich zajęć. Bibliotekarze informują o tym, co można, a czego nie można zrobić z danym obiektem, co można, a czego nie można wnieść na stół. Poza tym wskażą odpowiednie poduszki bezpieczeństwa i obciążniki do papieru. Rękawiczki nie są jednak potrzebne. Wiele bibliotek zajmujących się zbiorami specjalnymi zgadza się, że noszenie rękawiczek zwiększa ryzyko uszkodzenia papieru. To zmysły naszych palców są najlepszym środkiem bezpieczeństwa, jaki mamy. Nasz dotyk ostrzeże nas, gdy książka lub manuskrypt będzie w trudnej sytuacji. Pewnego razu zamówiłem dziewiętnastowieczne publikacje dotykowe z Chin Qing. Tekst dotykowy jest przedmiotem mojego zawodowego i osobistego zainteresowania. Sam jestem niedowidzący i przeszkolony w czytaniu alfabetem Braille'a. Odebrałem książki, wziąłem poduszkę, obciążnik do papieru i podszedłem do stołu. Zacząłem przeglądać książki. Przewracałem strony losowo, pozwalając sobie na pierwsze ogólne wrażenie. Potem chciałem przeczytać teksty dokładniej. Wymagałoby to dwóch działań, które nie zaalarmowałyby bibliotekarza, ale w rzeczywistości naraziłyby przedmioty na wielkie ryzyko.

Po pierwsze, jeśli chcesz mieć otwartą książkę, bez konieczności przytrzymywania stron palcami, biblioteka wymaga umieszczenia ciężarków na papierze. Ale w przypadku tekstów dotykowych, takich jak typ Moon, tekst jest wytłaczany, co oznacza, że tekst unosi się nad papierem. Umieszczenie obciążnika papieru na wierzchu może potencjalnie spowodować, że podniesiony wytłoczony tekst zostanie wepchnięty z powrotem na papier. Dla osób ze zdrowym wzrokiem nie sprawiłoby to, że tekst byłby nieczytelny, ponieważ nadal można zobaczyć formę wytłoczenia, ale dla osób, które polegają na wytłoczeniu do czytania, sprawiłoby to, że tekst byłby nieczytelny.

Dodając do powyższego: wytłoczony tekst jest przeznaczony do czytania przez osoby, które nie mogą czytać drukowanego tekstu. Kiedy więc chciałem przeczytać te bardzo rzadkie książki, musiałem użyć opuszków palców, aby poczuć (a tym samym przeczytać) tekst. Jak wiedzą wszyscy czytelnicy tekstu dotykowego, wytłoczony tekst ma swoją datę ważności. W zależności od wrażliwości palców czytelnika, siła nacisku na wytłoczenia będzie się różnić. Jest jednak rzeczą oczywistą, że tekst stanie się nieczytelny stosunkowo szybko, co jest tym bardziej prawdziwe w przypadku taktycznego odczytywania wytłoczeń na tym delikatnym papierze.

Protokół w Zbiorach Specjalnych nie przewidywał ryzyka związanego z obsługą publikacji dotykowych przez odwiedzających. Jednakże, jeśli pracownicy będą zachęcani do korzystania z własnego osądu, to z pewnością dostrzegą te same zagrożenia, które ja dostrzegłem. Innymi słowy, protokół powinien nas prowadzić, ale pozostawiać miejsce na podejmowanie decyzji w oparciu o poszczególne obiekty.

Uczenie się z troskliwych rąk kolekcjonerów

Kuratorzy są często odpowiedzialni za bardzo rozległą kolekcję, która wykracza poza ich specjalizację. Jest to jeden z powodów, dla których uważam za kluczowe, aby muzea starały się rozwijać relacje z wyspecjalizowanymi prywatnymi kolekcjonerami i antykwariuszami. Na przykład Peter Dekker jest antykwariuszem posiadającym dogłębną wiedzę na temat azjatyckiej broni i zbroi. Jego wiedza w wielu przypadkach przewyższa wiedzę kuratorów muzealnych. On i ja dzielimy wielką pasję do historii Mandżurów (1616-1912). Zawsze chętnie odwiedzamy kolekcje, w których znajdują się obiekty mandżurskie, ja i on razem, lub ja razem z moimi studentami. Nasze wspólne doświadczenia ujawniają pewne głęboko zakorzenione problemy, które mają związek z nieelastycznymi protokołami, a także brakiem czasu dla kuratora, aby naprawdę dbać o kolekcję. 

Pewnego razu Peter Dekker dokonał dokładnego przeszukania katalogu Wereldmuseum. Wiele obiektów oznaczonych jako mongolskie i japońskie było w rzeczywistości mandżurskimi. Wymienił wszystkie błędne informacje, przekazał je do muzeum, ale do katalogu nie wprowadzono żadnych poprawek. Jest to, jeśli pomniejszyć, brak szacunku dla ludzi pochodzenia mandżurskiego, którzy, jak to jest obecnie zjawiskiem na całym świecie, starają się nawiązać do swojej historii. Ale na razie tyle na ten temat; przejdźmy do materialności (choć poniższy łuk również otrzymał przestarzałą etykietę "tatarskiego").

W kolekcji Wereldmuseum Peter Dekker znalazł zapierający dech w piersiach cesarski łuk mandżurski z końca XVIII lub początku XIX wieku. Rzadkie znalezisko, biorąc pod uwagę, że ten typ łuków mandżurskich jest bardzo wrażliwy na żywioły, dlatego dziś można zobaczyć tylko kilka z nich. W Wereldmuseum, podobnie jak w większości współczesnych muzeów, panuje zwyczaj, że podczas obchodzenia się z przedmiotem wymagane jest używanie lateksowych rękawiczek. Protokół. I znowu, to właśnie ten protokół narazi ten łuk na ryzyko.

Rękawiczki lateksowe mogą utknąć na nierównych powierzchniach. Jak wiemy, wiele przedmiotów ma nierówne powierzchnie, czy to z powodu projektu, czy zużycia. Kiedy rękawica utknie, delikatny przedmiot, taki jak łuk, może zostać dość łatwo uszkodzony. Peter Dekker nigdy nie używałby rękawiczek podczas obchodzenia się z własną kolekcją antyków, z których większość ma większą wartość ekonomiczną niż eksponaty w Wereldmuseum. Nie dlatego, że nie dba o swoje przedmioty; wręcz przeciwnie; to strach przed uszkodzeniem obiektu sprawia, że unika noszenia rękawiczek.

Kość słoniowa

Boimy się, a to szkodzi naszym przedmiotom. Czy wiesz, że kość słoniowa chce być przez nas dotykana? Oleje z naszej skóry pomagają zachować materiał. To znowu wspaniały przykład podkreślający, jak ważne jest postrzeganie przedmiotów jako wyjątkowych istot. Cały system edukacji jest coraz bardziej ukierunkowany na potrzeby jednostki. Dlaczego nie przełożyć tego na przedmioty? Podtrzymywanie protokołów, gdy są one wyraźnie sprzeczne z potrzebami poszczególnych obiektów, wydaje się staromodne. To naprawdę może przybierać formy kafkowskie.

Kiedyś prowadziłem zajęcia na temat kolekcji monet Qing w Wereldmuseum. Najrzadsze monety ogromnie tracą na wartości, gdy na ich powierzchni pojawi się nawet najmniejsza rysa. Jest to powód, dla którego kolekcjonerzy nigdy nie dotykają monet w rękawiczkach, z obawy przed ostrymi włóknami i obawą przed utknięciem za skorodowanymi detalami. Monetę chwyta się za brzeg kciukiem i palcem wskazującym i przytrzymuje podczas oględzin. Muzea zdecydowały, że do dotykania monet należy nosić rękawiczki. Posłuchałem, ale czułem się bardzo lekceważąco w stosunku do monet. Czułem też, że przestrzegając protokołu, źle edukuję moich uczniów. Próba stała się kafkowska, gdy zdałem sobie sprawę, że większość monet była w rzeczywistości niedawnymi podróbkami. Dlaczego nie upomniałem się o te przedmioty?

Na zakończenie

Przedmioty mają wiele historii do opowiedzenia, ale potrzebują nas, abyśmy dali im głos. Obiekty mają również potrzeby, aby przetrwać. Ponownie, polegają na nas, abyśmy głośno mówili o tych potrzebach, zwłaszcza gdy ich bezpieczeństwo jest zagrożone przez protokoły z wieży z kości słoniowej. Pamiętaj: kość słoniowa chce być manipulowana.

fresco-sam-sin

Fresco Sam-Sin

The Netherlands

Founder of Things That Talk. Editor of object-based stories; gives workshops to students, teachers, and curators.

Get in touch